Tytuł: Kod Uzdrawiania
Autor: Alexander Loyd, Ben Johnson
Wydawnictwo: G+J Gruner&Jahr
Liczba stron: 320
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7778-114-2
Cena: 31,90 zł
Są książki,
po które sięga się ma księgarniową półkę, bo oprócz przyjemnej lektury niosą za
sobą jakiś głębszy przekaz. Dokładnie tak jest w przypadku „Kodu uzdrawiania”.
Tytuł jest dość krzykliwy…Jak to? Istnieje jakiś kod, po zastosowaniu którego
wszyscy (bo autorzy twierdzą, że jest uniwersalny) będziemy zdrowi, zarówno
psychicznie jak i fizycznie i efekt (przy prawidłowym stosowaniu) ma być
długotrwały, a nawet dozgonny…? Jeszcze większe zdumienie wprawia mnie opis z
dolnej części okładki: „Sam możesz sobie poradzić z przyczynami problemów
zdrowotnych i uczuciowych oraz niepowodzeń. Uzdrowienie może nastąpić w 6
minut!”. 6 MINUT!!! To mniej więcej tyle ile zajmuje mi zaparzenie herbaty,
albo umycie włosów! To…to…to…to jakaś bujda jest…Ja owszem, lubię tematy
ezoteryczne i o bioenergoterapii i to nie była pierwsza tego typu pozycja w
mojej biblioteczce. Jednak nie mogłam do tej książki nie podejść sceptycznie,
bo gdyby ludzkości znany był cudowny lek na wszelkie dolegliwości, to Ziemia
zamiast statusu planety, w kosmosie znana byłaby jako jedna z najjaśniejszych
gwiazd, taki blask szczęścia biłby z jej powierzchni!
Kierowała więc mną niepohamowana chęć
poznania w końcu tego niesamowitego kodu. Zaczęłam czytać…
Początek to historia problemu jednego
z autorów, Alexa, i jego żony Tracey. Otóż kobieta ta cierpiała na długotrwałą
depresję kliniczną. Jej mąż, lekarz z resztą, próbował wszelkich możliwych sposobów
na to, żeby wyciągnąć ukochaną z tego, bądź co bądź bagna. Antydepresanty,
medytacja, akupunktura, ćwiczenia relaksujące to tylko nieliczne drogi ich
walki z chorobą. Alex jednak, pomimo ogromnej frustracji, za żadne skarby nie
chciał się poddać. Pewnego dnia podróżując samolotem usłyszał głos Boga, który
zesłał mu ten cudowny Kod Uzdrawiania. Jak podaje w swojej relacji: „W ciągu
czterdziestu pięciu minut depresja kliniczna mojej żony…zniknęła.” Trzeba
przyznać, że to…robi wrażenie! W dalszej części opisane są inne przykłady
cudownych powrotów do zdrowia.
Co jest więc TYM CZYMŚ co odróżnia
Kod Uzdrawiania od innych, nieskutecznych metod? Wg autorów przyczyną
wszystkich dolegliwości jest stres. Ok, to nie jest dla nikogo szokiem.
Przecież współcześnie tylu ludzi praktykuje techniki relaksacyjne, specjalne metody
oddychania, zwiększa czas ćwiczeń fizycznych, a jednak problem depresji i
cierpień związanych z chorobami nie znika. Dlaczego? Autorzy twierdzą, że nie
wystarczy nauczyć się zmniejszać napięcie nerwowe w danym momencie, bo stres
jest zapisany w komórkach naszego organizmu. Nazywa się to „pamięcią
komórkową”. Nasze komórki przechowują informacje poczynając od narodzin, aż do
chwili obecnej. I właśnie ta pamięć jest odpowiedzialna za to, że nasz organizm
reaguje na pozornie niestresujące sytuacje właśnie…stresem. Na szczęście tą
„pamięć komórkową” można wymazać, albo chociaż unieszkodliwić. Do tego celu
służy właśnie Kod Uzdrawiania. Jest to sekwencja 4 pozycji, w których
wykorzystuje się własną energię (zgromadzoną w palcach obu rąk), kierując ją na
4 konkretne punkty ciała. Pomiędzy nimi tworzy się niesamowite pole
energetyczne. Wcześniej należy przywołać możliwie najwcześniejsze wspomnienie
związane z naszym problemem i dzięki tym 4 ćwiczeniom stanie się ono bledsze,
aż w końcu zupełnie zaniknie. Następnym krokiem jest przywołanie kolejnych
wspomnień dotyczących naszej dolegliwości i postępowanie w dalszym ciągu według
ww. metody. Tak przebiega proces uzdrawiania pamięci komórkowej.
Faktycznie sprawa wydaje się banalnie
prosta. Przyznam, że po zakończeniu czytania byłam zdumiona, że tylu osobom
udało się dzięki tej metodzie uwolnić się od cierpienia. Pomyślałam, że to może
coś na kształt efektu placebo, ale autorzy jakby słysząc moje myśli (uwielbiam
tego typu sytuacje podczas czytania J) od razu wytłumaczyli,
że gdyby tak było to efekt byłby chwilowy, a dzięki Kodowi Uzdrawiania, żona
Alexa nie miała objawów depresji przez następne 7 lat, czyli do momentu w
którym książka była pisana.
Pewnie oprócz stosowania
przedstawionych tutaj ćwiczeń ważna kwestią jest wiara w powodzenie. Oczywiste
jest, że przytoczone przykłady ludzi, którym Kod Uzdrawiania pomógł, rozwiał w
jakimś stopniu mój początkowy sceptyzm, ale ciągle nie do końca przekonana
byłam o zbawiennym działaniu tego środka. Postanowiłam jednak pewnego dnia
zaryzykować. Miałam uporczywy ból głowy i pomyślałam sobie – czemu nie. Możecie
wierzyć lub nie, ale…pomogło…J. Sama nie wiem co o tym myśleć, ale skoro ta metoda
nie jest w stanie zaszkodzić, a może pomóc…J
Serdecznie
dziękuję mojemu chłopakowi, dzięki któremu ta pozycja wpadła w moje ręce J
( btw buziaki z okazji Walentynek!!! :*)
Gorąco polecam osobom, które są otwarte
na tego typu eksperymenty J