Tytuł: W imię miłości
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
(serdecznie dziękuję za możliwość przeczytania! :))
Liczba stron: 270
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-08-05205-1
Cena: 32,90 zł
Wielowątkowość to pierwsze co uderza mnie w książce K.
Michalak. To zaskakujące i...nie lada sztuka by na 270 stronach zmieścić tak
obszerną historię! Przeszłość każdego z bohaterów jest kluczowa dla rozwoju
akcji i niezbędna do zrozumienia motywów działania poszczególnego z nich.
Główna
bohaterka – Ania z Jabłonowego Wzgórza, słusznie przywodzi na myśl polski
odpowiednik dziewczynki z powieści Lucy Maud Montgomery. Sama autorka nie kryje
inspiracji kanadyjska pisarką i na kartach swojej powieści stosuje wiele
analogii, jak choćby miejsce poznania głównej bohaterki (peron kolejowy),
charakterystyka dziewczynki (wygląd, rezolutność), a także rozpaczliwa sytuacja
rodzinna (groźba osierocenia).
Cytat z
okładki „Od czasów „Ani z Zielonego Wzgórza” nie opowiedziano tak wzruszającej
historii” napełnił mnie pewną dozą sceptyzmu. Nie mam w zwyczaju płakać podczas
lektury. Owszem często utożsamiam się z bohaterami, nie brakuje mi empatii, ale
aż tak skrajnych emocji nie doświadczałam...do tej pory.
Agonia
matki Ani – Małgorzaty Kraskiej – umierającej na raka mózgu w hospicjum i
wielka troska córki przytłoczonej obowiązkami, tak bardzo nieadekwatnymi do
wieku dziewczynki, trafiły w ten zagubiony gdzieś, wrażliwy rejon mojej duszy. Myślę,
że największy wkład w to miał ciekawy zabieg użyty przez Michalak. Były to myśli
Małgorzaty, pogrążonej w morfinowym śnie, kierowane do córki. Przyjmowały one formę
listu, jednak nigdy nie doczekały się papierowej wersji. Nawet nie z tego
powodu, że niewidoma kobieta nie była w stanie tego zrobić, ale raczej dlatego,
że przepełniało je pragnienie śmierci. Jednak zanim odejdzie chciała zapewnić
swojej córce bezpieczeństwo. Mała miała go znaleźć w domu swojego dziadka –
Edwarda.
Dalsza
historia początkowo nie ma sielankowego przebiegu, bo Edward dawno wyrzekł się
kontaktów z rodziną i delikatnie mówiąc nie był zachwycony z powierzonego mu
zadania. Na szczęście w życiu dziewczynki pojawia się również trzydziestoparoletni
mężczyzna imieniem Ned, stajenny Edwarda. Szybko zaprzyjaźnia się z Anią. Jak
się później okazuje ma to głębsze podstawy...
To ciekawe
jak standardową, wydawałoby się, historię można wzbogacić detalami i zrobić z
niej niebanalną. Ciekawe zwroty akcji, brak słodkiego, że aż mdłego zakończenia.
Piękna, wzruszająca opowieść, ale jednak z elementami komicznymi, a
nawet...erotycznymi.
Czytając powieści
o tak dzielnych maluchach zastanawiam się czy takie sytuacje mają swoje
odzwierciedlenie w rzeczywistości. Czy dziesięcioletnie dziecko potrafiłoby tak
szybko dojrzeć, wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności za siebie i matkę. Czy
potrafiłoby tak kombinować, żeby uchronić się przed sierocińcem...? Jeśli takie
historie gdzieś na świecie się zdarzają to pozostaje mi tylko wierzyć, że w
dorosłym życiu taki człowiek zazna sprawiedliwości losu i żadna życiowa „kłoda”
nie będzie dla niego problemem.
Polecam
serdecznie przede wszystkim fanom pióra (oraz przecudownych okładek ach...:)) kreatywnej, dowcipnej i uroczo
ironicznej Katarzyny Michalak wielbicielom serii o „Ani z Zielonego Wzgórza”
oraz wszystkim tym, którzy maja ochotę na chwile wzruszeń i na powieść ku
pokrzepieniu serc! :)
Ach, pięknie o tym napisałaś! Nigdy nie czytałam powieści Michalak, ale po Twojej recenzji, skuszę się!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że książka tak Ci się podobała :) mimo bardzo pochlebnej recenzji nie skuszę się, mam jakiś uraz do autorki :)
OdpowiedzUsuńczytałam oj czytałam :) rzeczywiście powieść w sam raz ku pokrzepieniu serc
OdpowiedzUsuń