piątek, 11 października 2013

W imię miłości


Tytuł: W imię miłości 
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie 
(serdecznie dziękuję za możliwość przeczytania! :))
Liczba stron: 270
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-08-05205-1
Cena: 32,90 zł




            Wielowątkowość to pierwsze co uderza mnie w książce K. Michalak. To zaskakujące i...nie lada sztuka by na 270 stronach zmieścić tak obszerną historię! Przeszłość każdego z bohaterów jest kluczowa dla rozwoju akcji i niezbędna do zrozumienia motywów działania poszczególnego z nich.

            Główna bohaterka – Ania z Jabłonowego Wzgórza, słusznie przywodzi na myśl polski odpowiednik dziewczynki z powieści Lucy Maud Montgomery. Sama autorka nie kryje inspiracji kanadyjska pisarką i na kartach swojej powieści stosuje wiele analogii, jak choćby miejsce poznania głównej bohaterki (peron kolejowy), charakterystyka dziewczynki (wygląd, rezolutność), a także rozpaczliwa sytuacja rodzinna (groźba osierocenia).

            Cytat z okładki „Od czasów „Ani z Zielonego Wzgórza” nie opowiedziano tak wzruszającej historii” napełnił mnie pewną dozą sceptyzmu. Nie mam w zwyczaju płakać podczas lektury. Owszem często utożsamiam się z bohaterami, nie brakuje mi empatii, ale aż tak skrajnych emocji nie doświadczałam...do tej pory.

            Agonia matki Ani – Małgorzaty Kraskiej – umierającej na raka mózgu w hospicjum i wielka troska córki przytłoczonej obowiązkami, tak bardzo nieadekwatnymi do wieku dziewczynki, trafiły w ten zagubiony gdzieś, wrażliwy rejon mojej duszy. Myślę, że największy wkład w to miał ciekawy zabieg użyty przez Michalak. Były to myśli Małgorzaty, pogrążonej w morfinowym śnie, kierowane do córki. Przyjmowały one formę listu, jednak nigdy nie doczekały się papierowej wersji. Nawet nie z tego powodu, że niewidoma kobieta nie była w stanie tego zrobić, ale raczej dlatego, że przepełniało je pragnienie śmierci. Jednak zanim odejdzie chciała zapewnić swojej córce bezpieczeństwo. Mała miała go znaleźć w domu swojego dziadka – Edwarda.

            Dalsza historia początkowo nie ma sielankowego przebiegu, bo Edward dawno wyrzekł się kontaktów z rodziną i delikatnie mówiąc nie był zachwycony z powierzonego mu zadania. Na szczęście w życiu dziewczynki pojawia się również trzydziestoparoletni mężczyzna imieniem Ned, stajenny Edwarda. Szybko zaprzyjaźnia się z Anią. Jak się później okazuje ma to głębsze podstawy...

            To ciekawe jak standardową, wydawałoby się, historię można wzbogacić detalami i zrobić z niej niebanalną. Ciekawe zwroty akcji, brak słodkiego, że aż mdłego zakończenia. Piękna, wzruszająca opowieść, ale jednak z elementami komicznymi, a nawet...erotycznymi.

            Czytając powieści o tak dzielnych maluchach zastanawiam się czy takie sytuacje mają swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Czy dziesięcioletnie dziecko potrafiłoby tak szybko dojrzeć, wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności za siebie i matkę. Czy potrafiłoby tak kombinować, żeby uchronić się przed sierocińcem...? Jeśli takie historie gdzieś na świecie się zdarzają to pozostaje mi tylko wierzyć, że w dorosłym życiu taki człowiek zazna sprawiedliwości losu i żadna życiowa „kłoda” nie będzie dla niego problemem.

            Polecam serdecznie przede wszystkim fanom pióra (oraz przecudownych okładek ach...:)) kreatywnej, dowcipnej i uroczo ironicznej Katarzyny Michalak wielbicielom serii o „Ani z Zielonego Wzgórza” oraz wszystkim tym, którzy maja ochotę na chwile wzruszeń i na powieść ku pokrzepieniu serc! :)

3 komentarze:

  1. Ach, pięknie o tym napisałaś! Nigdy nie czytałam powieści Michalak, ale po Twojej recenzji, skuszę się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że książka tak Ci się podobała :) mimo bardzo pochlebnej recenzji nie skuszę się, mam jakiś uraz do autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. czytałam oj czytałam :) rzeczywiście powieść w sam raz ku pokrzepieniu serc

    OdpowiedzUsuń